Od wczoraj Damian Warchoł jest moim idolem - mówi Tomasz Kadłubski z Nysy, zwycięzca wiosennej edycji konkursu Fantasy Ekstraklasa.
FANTASY EKSPERT: Niedzielne mecze ostatniej, 37. kolejki. Mija 90. minuta, a Pański Szerszeń Utd jest na drugim miejscu w klasyfikacji generalnej. Kilkadziesiąt sekund później Luis Rocha dośrodkowuje, a Damian Warchoł strzela na bramkę - gol czy nie gol?
TOMASZ KADŁUBSKI: - Na bramce u mojego głównego konkurenta Zbigniewa Domańskiego (Jagiełłka) jest Dante Stipca. Jeżeli sędzie wskaże na środek boiska, to bramkarz Pogoni straci punkty za czyste konto, a ja będę zwycięzcą. Obgryzanie paznokci trwa jakieś dwie minuty, bo tyle czekaliśmy na decyzję VAR.
Pierwszy okrzyk po tym jak już sędzie odgwizduje bramkę?
- Huraaaaa, mamy to! Warchoł w tym momencie staje się moim idolem (śmiech).
Na kolejkę przed końcem miał Pan aż 17 punktów przewagi. Wydawać by się mogło, że finisz rozgrywek to już tylko formalność.
- Zadecydowały transfery. Kupieni przed kolejką Tomas Petrasek 3 punkty, Jesus Jimenez 2 pkt., a Rafał Boguski - 1 pkt. Poświęciłem trzy punkty prowizji, ale najbardziej zawiódł mnie Igor Angulo, którego wybrałem kapitanem.
Wystarczyło postawić na Christiana Gytkjaera…
- Chciałem, ale kiedy podali w sobotę wyjściowe składy, Angulo był w podstawie, a w niedzielę Duńczyk mógł wyjść w rezerwie. W końcu Dariusz Żuraw lubi rotować.
Panie Tomaszu, historia lubi się powtarzać. Trzy lata temu też wygrał Pan wiosenną edycję konkursu Fantasy Ekstraklasa i to w bardzo podobnych okolicznościach.
- Dokładnie tak, w ciągu ostatnich 90. minut lider zmieniał się co chwilę - albo mój FC Liwerpool, albo zespół Leśnik 1 Pana Popiołka. W końcu w doliczonym czasie spotkania Wisła Kraków - Bruk-Bet Termalica Nieciecza trafił Martin Miković, a ja mogłem podnieść ręce w geście triumfu. Wygrałem jednym punktem!
Tym razem skończyło się na trzech. Gratuluję sukcesu i pozostaje mi życzyć Panu hat-tricka.
- Dziękuję, kto wie, może za trzy lata…
